niedziela, 21 kwietnia 2013


Rozdział piąty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~


  


  - Spotkamy się jutro? – słyszę coś pomiędzy, nie jestem w stanie myśleć. W jego głosie słychać nadzieję. Dlaczego to robi? Wzdycham ciężko i decyduję się na ruch.
   - Nie wiem, Harry, naprawdę nie wiem. Zaskoczyłeś mnie.
   - Zdaję sobie z tego sprawę. Przepraszam, po prostu… czułem taką potrzebę. Uwierz, to sama prawda.
   - Chciałabym uwierzyć. Nie mogę pojąć czemu cię interesuje.
   - Niesamowicie mnie to dziwi. Czemu nie uważasz, że jesteś atrakcyjna, Ana? Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną.
Schylam głowę zakłopotana, nie chcę ciągnąć tego tematu, nie potrafię za długo skupiać się na mojej osobie. Jego wyznanie wywołuje u mnie radość, w końcu działa na mnie jak nikt inny. Z drugiej strony czuję się kompletnie niepewnie w tej sytuacji. Najbardziej dołująca część mojego życia. Wydaję mi się, że za długo myślę… chyba jednak mi się nie wydaję. Harry ciężko wzdycha.
   - Nie zdajesz sobie z tego sprawy, prawda? – mówi cicho, a mnie zasycha w gardle. O rany! To działa na mnie dezorientująco. Niech on mi najlepiej nie zadaje teraz żadnych pytań. Proszę. Siedzę w bezruchu, a mam jedno wspaniałe wyjście. Po prostu wybiec pędem z tego samochodu. Coś jednak mnie przyciąga. Ta elektryczność pomiędzy nami. To uczucie, które jednocześnie mnie zabija i wzmacnia. Co mam mu powiedzieć? Jak ułożyć wszystko w jedną logiczną całość? Nim zdążę, jednak coś z siebie wydusić, łapie mnie za dłoń i delikatnie masuje. Jego dotyk! Nie!
    - Jeżeli będziesz mnie dotykał, nic od siebie nie dodam – szepczę, prawie niesłyszalnie. Zdziwiony cofa swoją rękę.
   - Dobrze. Teraz możesz mówić – zamykam oczy, aby choć na chwilę móc się skoncentrować. To dość trudne. Biję się z własnymi myślami. „No dalej, Ana, dasz radę” – krzyczy moja podświadomość. Waham się czego słuchać. „No dalej!” „No dalej!”
    - Tak masz rację, nie zdaję sobie z tego sprawy. Od zawsze tak było. Nawet jeżeli ktoś mnie przekonywał, że jest inaczej, stawiałam na swoim. Wiesz? Nie przeszkadzało mi to. Naprawdę. Nie czuję się z tym źle. – odpowiadam nie jąkając się – Było tak, dopóki ty, onieśmielający facet bez kompleksów, wyrywający wszystkie laski, próbujący wmówić mi, że jest inaczej i zadziwiająco ja chcę w to uwierzyć – syczę przez zaciśnięte zęby
Wzdryga się.
   - Wyrywający wszystkie laski? – powtarza cicho.
   - Poważnie tylko to usłyszałeś?
   - Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie – jest zdenerwowany i doskonale wie, że to widać. Dlaczego? – Rozgryzłaś mnie jak nikt inny. To próbuje ci powiedzieć. Wtedy kiedy, prawie wpadłaś mi pod samochód z powodu twojej bezmyślności – warczy – mój boże, Ana, byłem przerażony! Gdyby mnie tam nie było… wolę nie myśleć co by się stało – ponownie się wzdryga – wpadłaś w moje ramiona, taka bezbronna, niewinna. Poczułem twój strach. To było okropne. Nie chciałem tego czuć, a ty chciałaś żebym cię pocałował, ale ja wiedziałem jak może się to skończyć. Nie chcę cię skrzywdzić, rozumiesz? – kiwam głową zdezorientowana.
   - Harry… - mój głos łamie się, gdy tylko wypowiadam jego imię. Właściwie co chcę mu powiedzieć? Łapie mnie za dłoń, a ja już nawet go nie ostrzegam. Ściskam ją mocno.
   - Obiecaj mi, że się jeszcze spotkamy – jest wyczekujący, jest kochany. Chcę go. To cała prawda.
 - Obiecuję – uśmiecham się blado. Puszczam delikatnie jego dłoń, a on obdarza mnie zmysłowym uśmiechem. Mięknę i zastanawiam się czy oby na pewno zdołam wyjść z samochodu. Szybko to robię, a stojąc już przy wejściu, odwracam się i macham nieśmiało ręką na pożegnanie.


***


Wchodzę zupełnie wyczerpana. Alka stoi w wejściu uśmiechnięta. Widząc moją minę, otwiera szeroko buzię. Nie znoszę kazań!
    - Co. Ci. Się. Stało? – pyta, wzrok ma jednak łagodny, czyli tak jak zawsze. Coś próbuje. Pytanie czy mam ochotę na rozmowę? Może powinnam z nią porozmawiać. Jestem w zupełności jej winna rozmowę.
    - Jestem wykończona – odpowiadam szeptem – do tego mam ogromne problemy, związane z moimi uczuciami. Nie wiem jak sobie z nimi poradzić i tak cholernie chciałabym zostać sama, ale wiem, wiem, że chcesz porozmawiać – i jak od dawna nie płakałam zanoszę się szlochem. Odkłada to co trzyma w ręku i spokojnie podchodzi do mnie. Przytula mnie do siebie delikatnie. Pachnie pięknie. Może nie jest to taki zapach jak Stylesa, ale jest moją przyjaciółką, to zapach otulający, orzeźwiający. Płaczę jej w ramię i delikatnie pocieram nosem.
   - Przecież wiesz, że zawsze pragnę informacji. Jesteś moją przyjaciółką Annie. – głaszcze mnie delikatnie po głowie – chodzi o niego, prawda? Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wysyłając ciebie na ten wywiad. Mógł być to chociaż by Anthony lub ten jego przystojny przyjaciel – śmieje się – nawet zapomniałam jego imienia. Cóż, teraz jest moim wrogiem, od kiedy chciał cię wykorzystać.
   - Nie chciał mnie wykorzystać. – mruczę pod nosem prawie niezrozumiale.
   - Harry sądził inaczej. Tak, rozmawiałam z nim. Był wściekły na Erica, myślałam, że go zabije.
   - Słucham? – niedowierzam. Najwidoczniej, kiedy odleciałam w jego ramiona mdlejąc, musiał wrócić do klubu.
    - Tak, kochanie. Chyba był zazdrosny. Tak przynajmniej wnioskuje z mojego punktu widzenia. Anthony był pod wrażeniem. Szczerze go nie znam. Wydaję mi się jednak, że to nie chłopak dla ciebie. To tylko moje zdanie, pamiętaj. Wybór należy do ciebie. Nie chcę cię do niczego zmuszać, poza tym i tak wiem, że postawisz na swoim. Jednak płaczesz przez niego, tak?
Kiwam nieśmiało głową, a ona wzdycha.
   - Coś ci zrobił?
   - Nie! – zaprzeczam od razu oburzona.
   - W takim razie nie widzę powodu do płaczu, za bardzo się tym wszystkim przejmujesz, Ana. Coś ci powiedział.
    - Powiedział, żebym nigdy go nie opuszczała – i w tym tkwi problem. Ala jest zaskoczona i nie wie co powiedzieć. Ona zawsze ma na wszystko odpowiedź. Ale to fajne. – widzisz? I jak tu nie płakać, co? To frustrujący człowiek. Nie mam pojęcia, co on ma na myśli, mówiąc, żebym go nie opuszczała. Onieśmiela mnie.
    - Musisz zacząć się z nim komunikować, może w tym kwi problem. On chcę wiedzieć o czym myślisz, a ty pragniesz tego samego. – przyłapuję się na tym, że lekko ziewam. Jestem zmęczona – kładź się już spać. Pogadamy jutro. – całuje mnie delikatnie w policzek – Dobranoc, Ana.
    - Dobranoc – mówię cicho i pędem zmykam do sypialni. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Przytłaczające wiadomości. Nie wytrzymuję więcej presji… to chyba nie będzie koniec mojego płaczu. Łzy ciekną powoli, ale kojąco pomagają. Łkam cicho w poduszkę i rozkoszuję się tym, że Alka mnie nie usłyszy.

***


Jest mi za gorąco. Nieudolnie próbuję otworzyć oczy. Całe się kleją od płaczu. Cholera. Wstaję nie chcąc więcej przytłaczać się myślami, które prowadzą do nikąd. Słyszę jak ktoś krząta się po kuchni, a to oznacza, że Alka jeszcze nie wyszła. W stanie okropnym udaję się powoli do miejsca hałasu. Zamieram.
Harry uśmiecha się od ucha do ucha, po czym całkowicie zmienia mu się nastrój, blednie.
   - Płakałaś? – szepcze smutno. Chryste, skąd on to wie? Jestem zaskoczona. Co mam mu do cholery powiedzieć? O rany, to trudniejsze niż myślałam. – Płakałaś. To przeze mnie?
    - Harry…
  - Rany, Ana. Nawet nie próbuj kłamać, jesteś cała rozmazana. Chodź – ciągnie mnie przez całe mieszkanie, zapoznał się z nim. Kto go wpuścił? Alka? Prowadzi mnie do łazienki. – Siadaj – rozkazuje władczym tonem. Nawet nie próbuje się przeciwstawiać. Posłusznie robię co mi karze – Oczy zamknięte. – czy on będzie mi zmywał makijaż, który z mojego przemęczenie nie był zmyty wczoraj? O boże! On naprawdę to robi. Delikatnie pociera wacikiem moje oczy. To nawet cudowne uczucie.
    - Dziękuję – mruczę cicho, gdy on przygląda mi się smutno z troską i zakłopotaniem. Nie! Łapie mnie za dłoń, pociera lekko knykcie i z powrotem prowadzi do kuchni. Będę musiała z nim porozmawiać… niestety. Siadam przy stole, gdzie naszykowane jest już śniadanie. Przypomina mi się pobudka w jego sypialni i przepyszne śniadanie. Przyglądam się zaciekawiona wszystkiemu. Wygląda pięknie. Jestem głodna? Chyba jak wilk.
   - Jedz – nakazuje widząc, że nie czynie się na żaden ruch. Spoglądam na niego. Oczy mu się powiększają, gdy wyłapuje mój wzrok. Przymyka oczy – Jedz, Anatastazja, pogadamy później – odpowiada na moje niezadane pytanie. Och.
    - Kto cię tu wpuścił? – uśmiecha się w końcu. To cudowny widok. I nie wiem czy to z powodu tego, że jem, czy może z zadania tego banalnego pytania.
    - Twoja przyjaciółka – uśmiecha się jeszcze szerzej.
    - Nazywa się Alicja. – ganię go lekko. Spogląda na mnie z uznaniem, kompletnie nie wiem czemu.
  - Tak. Trudno było ją przekonać, ale jakoś dałem radę. Nie była przekonana do tego, aby mnie tu wpuszczać.
    - Co robiłeś przez cały ten czas? – pytam zaciekawiona.
    - Chętna informacji? Z początku pozwoliłem sobie na zwiedzanie mieszkania. Nie mogłem znaleźć twojej sypialni – śmieje się – w końcu dotarłem do celu. Mógłbym patrzeć na ciebie godzinami, kiedy śpisz. – oblewam się szkarłatnym rumieńcem na takie wyznanie z jego strony.
     - Patrzyłeś na mnie, gdy spałam? – niedowierzam – przecież wyglądałam fatalnie.
Nieruchomieje.
     - Wtedy nie zauważyłem – po uśmiechu nie ma ani śladu – Czemu płakałaś, Ana? To przeze mnie prawda? – kiwam głową niepewnie. Wzdycha.
     - Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłeś, dla mnie to za dużo.
    - Rozumiem. – uśmiecha się blado – czuję się z tym beznadziejnie. Myśl, że płakałaś przeze mnie jest przytłaczająca. Nie rób tego więcej, proszę.
    - Nie mogę ci tego obiecać. – mówię cicho. Och. Czego on ode mnie oczekuje? Właściwie to jest mój powód do rozmyśleń. To jest moje niezadane pytanie, na które chciałabym znać odpowiedź. Dlaczego akurat ja? Czemu wybrał mnie? Jest wiele dziewczyn, a on wybrał właśnie mnie. Nie rozumiem tego. Rozluźnionej atmosfery brak. Zamieniła się ona na napiętą i wcale nie chcę zaczynać tak dnia.
    - Chciałbym cię dzisiaj zabrać na kolację, okej? – pyta poważnie, a mnie brak tchu. Kolacja?
    - Dobrze, zgadzam się.
    - W takim razie przyjdę po ciebie wieczorem. Teraz muszę iść do studia. – unoszę brwi pytająco.  – no wiesz, tam się nagrywa piosenki – wydaję się być rozbawiony. Mrużę oczy.
    - Nie wiedziałam, dziękuję, że mnie oświeciłeś, Styles – mówię ironicznie. Śmieje się, cudowny dźwięk, to szczery śmiech.
    - Naprawdę będę się już zbierać – mówi przepraszająco – Pamiętaj. Dzisiaj wieczorem
    - Tak tak, pamiętam – uśmiecha się szeroko i wstaję od stołu 
    - Jest Pani miłym towarzystwem, Pani Jones.
  - Pan również, Panie Styles – i pierwszy raz udaję mi się uśmiechnąć naprawdę miło i szczerze. Momentalnie przypomina mi się nasze pierwsze spotkanie. Był… władczy.
Odprowadzam go do drzwi. Mam na sobie jedynie za dużą bluzkę. O rany, czuję zakłopotanie i dźwięcznie wciągam powietrze. Odkręca się.
    - Do zobaczenia, Panno Jones. – ujmuje moją brodę. Czując jego delikatny dotyk palców przebiega mnie przyjemny dreszcz, to elektryczność. Mam nadzieję, że mnie pocałuję, jednak tego nie robi, całuje mój nosek. – nie pora na to, Ana. – szepcze konspiracyjnie do ucha, a ja się rozpływam i oblewam rumieńcem – O co chodzi? – pyta bez tchu, kiedy nieśmiało dotykam jego klatki piersiowej. Przenoszę wzrok na siebie.
    - To przyjemny widok dla oka – uśmiecha się szelmowsko. Chryste. To takie seksowne. Nie chcę, żeby odchodził.
    - Chcę, żebyś został – mówię cicho.
    - Kusisz mnie, Ana. Naprawdę chcę zostać i jeżeli nadal będziesz mnie dotykać, zapewne to zrobię. Muszę iść, zobaczymy się wieczorem. – brzmi to jak obietnica, dlatego odpuszczam i obdarzam go nieśmiałym uśmiechem.
    - Do zobaczenia, Panie Styles
Kuszę? A to niespodzianka! 








~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zmagałam się z tym rozdziałem. Szedł mi słabo. Nie mam pojęcia czy się spodoba, jednak mam gorącą nadzieję, że tak będzie. Czeka mnie cholerny stres tego tygodnia, musiałam się właśnie "odstresować". Chciałabym oczywiście, aby pod rozdziałem pokazały się również komentarze, których pod ostatnim wpisem nie było wcale. 
To naprawdę, ważne. Wtedy wiem, że piszę także dla kogoś innego, nie tylko dla siebie :) 
Miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz