~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Opadam na
łóżko. Czuję ogromną pustkę. Zapragnęłam nagle, aby czas płyną szybciej. Okazje
nie trafiają się często i trzeba przyjmować prezenty, jakie przyniesie nam los.
Miałam okazję… miałam. Ryzyko? Chyba nie znam znaczenia tego słowa, właściwie
nie mam pojęcia czym jest ryzyko, skoro nigdy go nie podjęłam. Przekręcam się
na drugi bok i przyglądam panoramie za oknem. Londyn. Muszę być wierna samej
sobie, muszę podejmować ryzyko…
- Ana? – słyszę głos, gdzieś koło drzwi
wejściowych. Nie dziwię się, gdy nagle przede mną znajduję się Alka. Cóż, może
i powinnam z nią porozmawiać? Patrzę na nią beznamiętnie. Jestem zmęczona i mam
ochotę zapaść się pod ziemię. Może powinnam z tym skończyć?
- Co się z tobą dzieje? Jesteś nieobecna,
błądzisz duchem. – czy tak właśnie to wygląda? Jestem trupem. No, niewątpliwie
tak teraz wyglądam. Czuję się z tym fatalnie.
- Trudny okres – odpowiadam zrezygnowana.
Czy właśnie to chciała usłyszeć?
- Szkoda, że nic o tym „trudnym okresie” nie
wiem. – smutny głos powoduje, że moje serce rozpada się na milion kawałeczków.
Proszę cię, Ala, nie rób mi tego! Wzdycham ciężko.
- Masz rację, powinnam ci była powiedzieć.
Powinnaś wiedzieć, w końcu jesteśmy… przyjaciółkami.
- To chciałam usłyszeć. Co cię dręczy,
kochanie? Rozmawiałam z Anthonym, on twierdzi, że będziesz potrzebowała pomocy.
Nie rozumiałam z początku, widzę jednak, że coś się z tobą dzieję. – rozmawiała
z Anthonym! To nowość i wcale nie jest mi z tego powodu do radości.
- Ala, nie wiem co naopowiadał ci Anthony,
ale wydaję mi się, że powinnaś dowiedzieć się tego ode mnie, a nie właśnie od
niego. – mówię cicho – spotkałam się z Harrym, to tyle.
Czekoladowe
oczy, patrzą na mnie z przerażeniem. Czy ona też uważa, że ten chłopak nie jest
dla mnie? Zresztą on sam uważa, że tak jest…
- Co ten facet ci zrobił? To przez niego
taka jesteś? – pyta rozzłoszczona. Ale dlaczego? Nic się przecież nie stało. –
Jak mogłam się nie domyślić, że chodzi o niego. Zwykle się nie mylę.
- Nic mi nie jest – mruży oczy zdziwiona.
- A więc?
- A więc, nic.
- Co znaczy nic? Chcesz mi powiedzieć, że
nagle zmieniłaś się w cichą filozofującą osobę? Powiedz mi tylko czy chodzi o
niego.
- Powiedział, że nie jest chłopakiem dla
mnie. – opuszczam głowę w udręce, nie chcę, aby wyczytała ból z moich oczu,
namacalny na kilometr. Nie chcę, żeby oglądała mnie w takim stanie, ponieważ
nigdy nie reagowałam tak na mężczyzn. To lekka przesada. Nie unoszę głowy, choć
bardzo chcę.
- A to dopiero! – wykrzykuje z entuzjazmem.
– może jednak jest tym gejem, co? – szturcha mnie lekko z uśmiechem na twarzy.
Humor wyraźnie się jej poprawił. O Rany! Uśmiecham się. Kto, jak kto, ale Alka,
potrafi podtrzymać mnie na duchu.
- Nie będziesz chyba tak siedziała. Anthony,
zaprosił nas na drinka. W końcu jeszcze nie zdążyliśmy świętować zakończenia
studiów! Poza tym, będzie ten jego kolega przystojniak. Pamiętasz?
- Gadasz jak najęta, dobrze pójdę. Muszę się
rozerwać – Alkohol nie zaszkodzi, wręcz jego odrobina znacznie ułatwi sprawy.
Patrzę na
przyjaciela morderczo.
- Rozmawiałeś z Alką! – przekrzykuję tłum
ludzi znajdujących się w klubie. Kiwa uśmiechnięty głową. Co w tym zabawnego?
Nie chcę nawet słyszeć, że musiał to zrobić. – coś cię bawi, Anthony? Mnie nie
jest do śmiechu.
- Rany, Ana. Możemy porozmawiać o tym kiedy
indziej? Zabawa trwa, rozluźnij się w końcu dziewczyno. Nie wiem jak ty, ale ja
idę tańczyć – mruga porozumiewawczo do jakiegoś przystojnego faceta i rusza na
parkiet. Nie mam ochoty tańczyć na trzeźwo.
- No już, Ana, pijemy! – przed sobą mam moją
przyjaciółkę, która patrzy na mnie entuzjastycznie, tak wyczekująco. Chce
mojego pozwolenia, oczywiście, że się zgadzam. Kiwam głową.
Kilka
kolejek od razu poprawia mi mój nieokreślony humor. W jednej chwili mam ochotę
dołączyć do Anthonego, ale coś w głowie karze mi wyjść. Nim się orientuję, Alka
rusza ze mną na parkiet. Moje ciało, samo porusza się w rytm muzyki. Kręci mi
się w głowie.
- Wyjdę na zewnątrz – krzyczę do Ali, która
kiwa tylko głową i radośnie się uśmiecha. Zabieram torebkę i ruszam do wyjścia.
Moje ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz zimna. O rany.
Czuję jak
ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i przestraszona gwałtownie odwracam się w
stronę sprawcy.
- Spokojnie to tylko ja – Eric uśmiecha się
od ucha do ucha. Ach, ten przystojny przyjaciel Anthonego. Łagodnieje i
odprężam się – wszystko w porządku ?
- Musiałam się przewietrzyć, trochę kręci mi
się w głowie – odpowiadam niepewnie, staje blisko mnie i obejmuje w tali.
- Ana, jesteś taka piękna – zakłada
delikatnie kosmyk moich włosów za ucho, a ja nieruchomieję. Nachyla się i
już-już ma mnie pocałować, ale czy ja tego chcę? Jest niesamowicie przystojny i
… pijany. Nie, nie mogę.
- Eric, puść mnie, nie chcę tego –
nieudolnie próbuję się od niego odczepić. Nie daję za wygraną. – Proszę, Eric –
to już prawie błaganie.
- Chyba, powiedziała, że tego nie chce – w
oddali w ciemnościach, słyszę głos. Ten cudowny głos. Harry Styles! Chryste! Co
on tutaj robi? Eric otwiera buzię ze zdziwienia i z czego jeszcze?
Zakłopotania? Mam wrażenie, że na moją twarz wkrada się nieproszony rumieniec.
Tylko przy nim tak się dzieje. Piorunuję Erica wzrokiem, a on bez
jakiegokolwiek komentarza wchodzi z powrotem do baru. Patrzę na niego
przepraszająco po czym mrużę oczy. Niesamowicie kręci mi się w głowie.
- Jakim cudem się do cholery tutaj
znalazłeś? – pytam cicho, ale też wściekle i nim zdąży odpowiedzieć, nogi
uginają się pode mną i mdleję, odpływam w jego ramiona.
- Kurwa – syczy przez zaciśnięte zęby i
tylko to słyszę, nie więcej…
Budzę się.
Jest mi za gorąco. Pocieram dłońmi o oczy i rozglądam się zaciekawiona,
zaskoczona i przerażona. Omiatam cały pokój wzrokiem. Duże łóżko na którym
leżę, jest takie wygodne, nie mam zamiaru z niego schodzić. Pięknie pachnie,
takim dobrze mi znanym zapachem. Harry… Co ja tu kurwa robię?
Mam już
wstawać, gdy do pokoju wchodzi on. Cholera gdzie on był? Spał ze mną? A może
my…?
-
Cześć – uśmiecha się tym swoim pięknym uśmiechem. Przebiega mnie przyjemny
dreszcz.
- Cześć – mruczę nieśmiało, a on podchodzi
do łóżka i siada przy mnie.
- Jak się czujesz? – pyta rozbawiony –
Przyniosłem ci leki i wodę.
- Przepraszam – odpowiadam nagle
- Za co? – a więc chce konkretnej
odpowiedzi. No dobrze.
- Przede wszystkim za to, że widziałeś mnie
w takim stanie – odpowiadam – ale nikt ci nie kazał, brać mnie do siebie. –
syczę, widząc jak mruży oczy. Nagle otwiera je szeroko zdziwiony moim wybuchem.
- Zemdlałaś. Nie miałbym serca, gdybym cię
tam zostawił – usprawiedliwia się – Wstawaj, zaraz będzie śniadanie, musisz coś
zjeść po takim przedstawieniu. – czy ja mam ochotę na jedzenie? Wstaję
posłusznie i kieruję się za nim do kuchni. Pachnie cudownie. W jednej chwili
jestem głodna jak wilk. Przygryzam wargę, całe szczęście on tego nie widzi.
- Odwiozę cię po śniadaniu do domu, tym
razem, proszę, nie sprzeciwiaj się Ana. Chcę z tobą porozmawiać. – och, chce ze
mną porozmawiać, ale o czym? Kiwam głową, ponieważ na więcej mnie nie stać.
Uśmiecha się i wyraźnie odpręża. – Dobrze.
- O czym chcesz konkretnie ze mną pomówić? –
pytam w trakcie popijania soku pomarańczowego. Wstaję od stołu, chcąc odnieść
talerz.
- Siadaj,
Agnes je zaniesie – odpowiada szybko. Patrzę na niego zdziwiona, ale siadam
posłusznie – Agnes to moja pomocnica... wiesz, od sprzątania, gotowania i
innych takich rzeczy – no tak, jak mogłabym się nie domyślić, przecież to
gwiazda!
- Rozumiem, a więc? – nie daję za wygraną i
patrzę na niego wyczekująco. Wolno przegryza kęs naleśników, a więc nigdzie mu
się nie śpieszy, zresztą jak zawsze.
- A więc, co? – nie chcę mi powiedzieć!
- Nic. – burczę ku jego rozbawieniu. –
jedziemy?
- Tak szybko? Myślałem, że jeszcze ze mną
posiedzisz – robi smutną nadąsaną minę nastolatka, ale ja na to nie idę. Szybko
wstaję od stołu…
W
samochodzie trwa grobowa cisza. Nie jest ona krępująca. Ja wiem, że on myśli, a
on wie, że ja myślę. Elektryczność którą czuję jest namacalna. Jedzie w
idealnym tempie. Próbuję skupić uwagę na drodze, ale wzrokiem biegnę ku jego
idealnemu profilowi. Przyglądam się mu. Ulegam pokusie…
- Chcę porozmawiać o nas. – nie ma nas…
prawda? – dużo o tobie myślałem, Ana. Naprawdę wiele o tobie myślałem… - urywa –
Powiedziałem ci wtedy, że nie jestem chłopakiem dla ciebie. To cała prawda. Tak
właśnie jest. Tylko czy ty mnie dobrze zrozumiałaś w tej kwestii? Tu nie chodzi
o ciebie, a głównie o mnie, rozumiesz? – kiwam głową, bo tylko na to mnie stać.
- Tylko, że ja nie mogę przestać o tobie myśleć i to mnie dołuje. Masz coś w
sobie, Ana. Masz w sobie coś, co mnie do ciebie przyciąga. – hamuje gwałtownie
i zatrzymuje się na poboczu, mam ochotę coś z siebie wyrzucić, mam ochotę
krzyknąć: „Co ty robisz!?”. Jednak nic takiego się nie dzieję, dalej siedzę
sztywno słuchając co mówi. To jak kazanie. - Nie mam pojęcia co robić, nie chcę
cię skrzywdzić, Ana. – łapie mnie za dłoń i delikatnie masuje moje knykcie. Wow,
ale uczucie! Staram się patrzeć prosto w jego oczy. Zadziwiająco się to udaje. –nigdy
ode mnie nie odchodź. – patrzy na mnie wyczekująco, spokojny wzrok przeszywa
mnie na wylot, a moje serce się kraje. Co mam powiedzieć temu wspaniałemu
człowiekowi? Ledwo się znamy do cholery! – Ana, powiedz coś, proszę – błaga
cicho. Chryste.
- Harry…- mój głos jest schrypnięty, urywam...
- Potrzebuję cię.
- Słucham? – niedowierzam. O czym on mówi?
- Dobrze słyszałaś – jego nadal spokojny
wzrok wwierca się we mnie niczym wiertarka. Wzdycham ciężko.
- O ile wiem, nigdzie się nie wybieram.
- Och, dzięki Bogu. – słyszę westchnienie w
jego głosie, ale dlaczego on tak reaguje? Co się tutaj do cholery dzieję? Mam
mentlik w głowie i nie orientuję się nawet, kiedy włącza się w ruch. Nie
odzywam się już, ani słowem. Nie wiem co powiedzieć. Co mam mu powiedzieć? Mam
mu zadeklarować, że go nie zostawię, choć nigdy z nim nie byłam. Nie znam go.
Nie wiem o nim nic. A on chce usłyszeć ode mnie słowa przysięgi: „ Nigdy ode
mnie nie odchodź” To mocno popieprzone…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem strasznie zmęczona, pomimo mojego długiego odpoczynku. Napisałam jednak.
Jeszcze żyję, ale mam wrażenie, że powoli umieram, ależ mnie wszystko przytłacza! Życzę sobie powrotu do trzeźwości... Jak na razie nie jest najlepiej.
Miłego czytania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz