sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział czwarty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~





Opadam na łóżko. Czuję ogromną pustkę. Zapragnęłam nagle, aby czas płyną szybciej. Okazje nie trafiają się często i trzeba przyjmować prezenty, jakie przyniesie nam los. Miałam okazję… miałam. Ryzyko? Chyba nie znam znaczenia tego słowa, właściwie nie mam pojęcia czym jest ryzyko, skoro nigdy go nie podjęłam. Przekręcam się na drugi bok i przyglądam panoramie za oknem. Londyn. Muszę być wierna samej sobie, muszę podejmować  ryzyko…
    - Ana? – słyszę głos, gdzieś koło drzwi wejściowych. Nie dziwię się, gdy nagle przede mną znajduję się Alka. Cóż, może i powinnam z nią porozmawiać? Patrzę na nią beznamiętnie. Jestem zmęczona i mam ochotę zapaść się pod ziemię. Może powinnam z tym skończyć?
   - Co się z tobą dzieje? Jesteś nieobecna, błądzisz duchem. – czy tak właśnie to wygląda? Jestem trupem. No, niewątpliwie tak teraz wyglądam. Czuję się z tym fatalnie.
   - Trudny okres – odpowiadam zrezygnowana. Czy właśnie to chciała usłyszeć?
   - Szkoda, że nic o tym „trudnym okresie” nie wiem. – smutny głos powoduje, że moje serce rozpada się na milion kawałeczków. Proszę cię, Ala, nie rób mi tego! Wzdycham ciężko.
    - Masz rację, powinnam ci była powiedzieć. Powinnaś wiedzieć, w końcu jesteśmy… przyjaciółkami.
    - To chciałam usłyszeć. Co cię dręczy, kochanie? Rozmawiałam z Anthonym, on twierdzi, że będziesz potrzebowała pomocy. Nie rozumiałam z początku, widzę jednak, że coś się z tobą dzieję. – rozmawiała z Anthonym! To nowość i wcale nie jest mi z tego powodu do radości.
    - Ala, nie wiem co naopowiadał ci Anthony, ale wydaję mi się, że powinnaś dowiedzieć się tego ode mnie, a nie właśnie od niego. – mówię cicho – spotkałam się z Harrym, to tyle.
Czekoladowe oczy, patrzą na mnie z przerażeniem. Czy ona też uważa, że ten chłopak nie jest dla mnie? Zresztą on sam uważa, że tak jest…
   - Co ten facet ci zrobił? To przez niego taka jesteś? – pyta rozzłoszczona. Ale dlaczego? Nic się przecież nie stało. – Jak mogłam się nie domyślić, że chodzi o niego. Zwykle się nie mylę.
   - Nic mi nie jest – mruży oczy zdziwiona.
   - A więc?
   - A więc, nic.
   - Co znaczy nic? Chcesz mi powiedzieć, że nagle zmieniłaś się w cichą filozofującą osobę? Powiedz mi tylko czy chodzi o niego.
   - Powiedział, że nie jest chłopakiem dla mnie. – opuszczam głowę w udręce, nie chcę, aby wyczytała ból z moich oczu, namacalny na kilometr. Nie chcę, żeby oglądała mnie w takim stanie, ponieważ nigdy nie reagowałam tak na mężczyzn. To lekka przesada. Nie unoszę głowy, choć bardzo chcę.
   - A to dopiero! – wykrzykuje z entuzjazmem. – może jednak jest tym gejem, co? – szturcha mnie lekko z uśmiechem na twarzy. Humor wyraźnie się jej poprawił. O Rany! Uśmiecham się. Kto, jak kto, ale Alka, potrafi podtrzymać mnie na duchu.
   - Nie będziesz chyba tak siedziała. Anthony, zaprosił nas na drinka. W końcu jeszcze nie zdążyliśmy świętować zakończenia studiów! Poza tym, będzie ten jego kolega przystojniak. Pamiętasz?
   - Gadasz jak najęta, dobrze pójdę. Muszę się rozerwać – Alkohol nie zaszkodzi, wręcz jego odrobina  znacznie ułatwi sprawy.


Patrzę na przyjaciela morderczo.
   - Rozmawiałeś z Alką! – przekrzykuję tłum ludzi znajdujących się w klubie. Kiwa uśmiechnięty głową. Co w tym zabawnego? Nie chcę nawet słyszeć, że musiał to zrobić. – coś cię bawi, Anthony? Mnie nie jest do śmiechu.
    - Rany, Ana. Możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? Zabawa trwa, rozluźnij się w końcu dziewczyno. Nie wiem jak ty, ale ja idę tańczyć – mruga porozumiewawczo do jakiegoś przystojnego faceta i rusza na parkiet. Nie mam ochoty tańczyć na trzeźwo.
   - No już, Ana, pijemy! – przed sobą mam moją przyjaciółkę, która patrzy na mnie entuzjastycznie, tak wyczekująco. Chce mojego pozwolenia, oczywiście, że się zgadzam. Kiwam głową.
Kilka kolejek od razu poprawia mi mój nieokreślony humor. W jednej chwili mam ochotę dołączyć do Anthonego, ale coś w głowie karze mi wyjść. Nim się orientuję, Alka rusza ze mną na parkiet. Moje ciało, samo porusza się w rytm muzyki. Kręci mi się w głowie.
    - Wyjdę na zewnątrz – krzyczę do Ali, która kiwa tylko głową i radośnie się uśmiecha. Zabieram torebkę i ruszam do wyjścia. Moje ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz zimna. O rany.
Czuję jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i przestraszona gwałtownie odwracam się w stronę sprawcy.
   - Spokojnie to tylko ja – Eric uśmiecha się od ucha do ucha. Ach, ten przystojny przyjaciel Anthonego. Łagodnieje i odprężam się – wszystko w porządku ?
   - Musiałam się przewietrzyć, trochę kręci mi się w głowie – odpowiadam niepewnie, staje blisko mnie i obejmuje w tali.
   - Ana, jesteś taka piękna – zakłada delikatnie kosmyk moich włosów za ucho, a ja nieruchomieję. Nachyla się i już-już ma mnie pocałować, ale czy ja tego chcę? Jest niesamowicie przystojny i … pijany. Nie, nie mogę.
   - Eric, puść mnie, nie chcę tego – nieudolnie próbuję się od niego odczepić. Nie daję za wygraną. – Proszę, Eric – to już prawie błaganie.
   - Chyba, powiedziała, że tego nie chce – w oddali w ciemnościach, słyszę głos. Ten cudowny głos. Harry Styles! Chryste! Co on tutaj robi? Eric otwiera buzię ze zdziwienia i z czego jeszcze? Zakłopotania? Mam wrażenie, że na moją twarz wkrada się nieproszony rumieniec. Tylko przy nim tak się dzieje. Piorunuję Erica wzrokiem, a on bez jakiegokolwiek komentarza wchodzi z powrotem do baru. Patrzę na niego przepraszająco po czym mrużę oczy. Niesamowicie kręci mi się w głowie.
    - Jakim cudem się do cholery tutaj znalazłeś? – pytam cicho, ale też wściekle i nim zdąży odpowiedzieć, nogi uginają się pode mną i mdleję, odpływam w jego ramiona.
    - Kurwa – syczy przez zaciśnięte zęby i tylko to słyszę, nie więcej…



Budzę się. Jest mi za gorąco. Pocieram dłońmi o oczy i rozglądam się zaciekawiona, zaskoczona i przerażona. Omiatam cały pokój wzrokiem. Duże łóżko na którym leżę, jest takie wygodne, nie mam zamiaru z niego schodzić. Pięknie pachnie, takim dobrze mi znanym zapachem. Harry… Co ja tu kurwa robię?
Mam już wstawać, gdy do pokoju wchodzi on. Cholera gdzie on był? Spał ze mną? A może my…?
    - Cześć – uśmiecha się tym swoim pięknym uśmiechem. Przebiega mnie przyjemny dreszcz.
    - Cześć – mruczę nieśmiało, a on podchodzi do łóżka i siada przy mnie.
    - Jak się czujesz? – pyta rozbawiony – Przyniosłem ci leki i wodę.
    - Przepraszam – odpowiadam nagle
    - Za co? – a więc chce konkretnej odpowiedzi. No dobrze.
    - Przede wszystkim za to, że widziałeś mnie w takim stanie – odpowiadam – ale nikt ci nie kazał, brać mnie do siebie. – syczę, widząc jak mruży oczy. Nagle otwiera je szeroko zdziwiony moim wybuchem.
   - Zemdlałaś. Nie miałbym serca, gdybym cię tam zostawił – usprawiedliwia się – Wstawaj, zaraz będzie śniadanie, musisz coś zjeść po takim przedstawieniu. – czy ja mam ochotę na jedzenie? Wstaję posłusznie i kieruję się za nim do kuchni. Pachnie cudownie. W jednej chwili jestem głodna jak wilk. Przygryzam wargę, całe szczęście on tego nie widzi.
    - Odwiozę cię po śniadaniu do domu, tym razem, proszę, nie sprzeciwiaj się Ana. Chcę z tobą porozmawiać. – och, chce ze mną porozmawiać, ale o czym? Kiwam głową, ponieważ na więcej mnie nie stać. Uśmiecha się i wyraźnie odpręża. – Dobrze.
    - O czym chcesz konkretnie ze mną pomówić? – pytam w trakcie popijania soku pomarańczowego. Wstaję od stołu, chcąc odnieść talerz.
    - Siadaj, Agnes je zaniesie – odpowiada szybko. Patrzę na niego zdziwiona, ale siadam posłusznie – Agnes to moja pomocnica... wiesz, od sprzątania, gotowania i innych takich rzeczy – no tak, jak mogłabym się nie domyślić, przecież to gwiazda!
    - Rozumiem, a więc? – nie daję za wygraną i patrzę na niego wyczekująco. Wolno przegryza kęs naleśników, a więc nigdzie mu się nie śpieszy, zresztą jak zawsze.
    - A więc, co? – nie chcę mi powiedzieć!
    - Nic. – burczę ku jego rozbawieniu. – jedziemy?
   - Tak szybko? Myślałem, że jeszcze ze mną posiedzisz – robi smutną nadąsaną minę nastolatka, ale ja na to nie idę. Szybko wstaję od stołu…



W samochodzie trwa grobowa cisza. Nie jest ona krępująca. Ja wiem, że on myśli, a on wie, że ja myślę. Elektryczność którą czuję jest namacalna. Jedzie w idealnym tempie. Próbuję skupić uwagę na drodze, ale wzrokiem biegnę ku jego idealnemu profilowi. Przyglądam się mu. Ulegam pokusie…
    - Chcę porozmawiać o nas. – nie ma nas… prawda? – dużo o tobie myślałem, Ana. Naprawdę wiele o tobie myślałem… - urywa – Powiedziałem ci wtedy, że nie jestem chłopakiem dla ciebie. To cała prawda. Tak właśnie jest. Tylko czy ty mnie dobrze zrozumiałaś w tej kwestii? Tu nie chodzi o ciebie, a głównie o mnie, rozumiesz? – kiwam głową, bo tylko na to mnie stać. - Tylko, że ja nie mogę przestać o tobie myśleć i to mnie dołuje. Masz coś w sobie, Ana. Masz w sobie coś, co mnie do ciebie przyciąga. – hamuje gwałtownie i zatrzymuje się na poboczu, mam ochotę coś z siebie wyrzucić, mam ochotę krzyknąć: „Co ty robisz!?”. Jednak nic takiego się nie dzieję, dalej siedzę sztywno słuchając co mówi. To jak kazanie. - Nie mam pojęcia co robić, nie chcę cię skrzywdzić, Ana. – łapie mnie za dłoń i delikatnie masuje moje knykcie. Wow, ale uczucie! Staram się patrzeć prosto w jego oczy. Zadziwiająco się to udaje. –nigdy ode mnie nie odchodź. – patrzy na mnie wyczekująco, spokojny wzrok przeszywa mnie na wylot, a moje serce się kraje. Co mam powiedzieć temu wspaniałemu człowiekowi? Ledwo się znamy do cholery! – Ana, powiedz coś, proszę – błaga cicho. Chryste.
    - Harry…- mój głos jest schrypnięty, urywam...
    - Potrzebuję cię.
    - Słucham? – niedowierzam. O czym on mówi?
   - Dobrze słyszałaś – jego nadal spokojny wzrok wwierca się we mnie niczym wiertarka. Wzdycham ciężko.
   - O ile wiem, nigdzie się nie wybieram.
  - Och, dzięki Bogu. – słyszę westchnienie w jego głosie, ale dlaczego on tak reaguje? Co się tutaj do cholery dzieję? Mam mentlik w głowie i nie orientuję się nawet, kiedy włącza się w ruch. Nie odzywam się już, ani słowem. Nie wiem co powiedzieć. Co mam mu powiedzieć? Mam mu zadeklarować, że go nie zostawię, choć nigdy z nim nie byłam. Nie znam go. Nie wiem o nim nic. A on chce usłyszeć ode mnie słowa przysięgi: „ Nigdy ode mnie nie odchodź” To mocno popieprzone…





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem strasznie zmęczona, pomimo mojego długiego odpoczynku. Napisałam jednak. 
Jeszcze żyję, ale mam wrażenie, że powoli umieram, ależ mnie wszystko przytłacza! Życzę sobie powrotu do trzeźwości... Jak na razie nie jest najlepiej.

Miłego czytania :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz