środa, 1 maja 2013

Rozdział szósty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Wyszedł. Ponownie mnie zostawił, ale nie będę zadręczała się myślami. Wystarczająco już błądzę, a fakt iż jakiś facet zakręcił mi w głowie, jest do odrzucenia. Przecież nigdy tak nie było, myślałam... właściwie co ja sobie myślałam? Znalazłam faceta, który się mną interesuje, pytanie brzmi tylko, dlaczego? 
Pełna satysfakcji, gotowa do wyjścia czekałam spokojnie na kanapie. Właściwie czekałam na Alkę. Chciałam jej jak najprędzej powiedzieć co się stało i opieprzyć ją, a jednocześnie pochwalić za ten świetny pomysł. Wstałam i wygładziłam swoją krótką ołówkową sukienkę słysząc dzwonek do drzwi. To na pewno ona. W progu drzwi dało się zauważyć jej zszokowaną minę, po czym na jej twarzy zagościł nieskazitelny uśmiech. To Alicja.
   - Co się tak wystroiłaś? No, no, wyglądasz zjawiskowo. - jej entuzjazm jest zaraźliwy, więc ja też uśmiecham się jak głupia.
   - Czekałam na ciebie. Mamy sobie do pogadania i nie wiem czy mam na ciebie krzyczeć, czy ci dziękować... - mówię spokojnie. Widzę jej nieodgadniony wyraz twarzy i już wiem, że ona się domyśla o co chodzi.
   - Przepraszam, przepraszam Ana! Ale chyba powinnaś mi dziękować - lustruje mnie swoim przenikliwym wzrokiem - No cóż, chyba, że ubrałaś się tak dla mnie - szturcham ją w ramię, a ona śmieje się wesoło.
   - Zaprosił mnie na kolację - rumienię się. To takie cudowne uczucie.
   - Bardzo się cieszę, Ana. Jeżeli ty jesteś szczęśliwa, ja również, pamiętaj!
I to mi wystarczy, dziękuje jej uprzejmym uśmiechem i wtulam się w jej ramiona. Tego mi brakowało.
   - Dzięki, Alka, naprawdę ci dziękuję.
  - Baw się dobrze - obdarza mnie takim uśmiechem, którego zapamiętaj do końca tego wieczoru. Zabieram czarno-szarą torebkę i wychodzę.
Przed budynkiem czeka samochód. Harry uśmiecha się szeroko. Och.
    - Ślicznie wyglądasz, Ana. - uśmiecha się konspiracyjnie. Całuję mnie w szyję, co sprawia, że przez moje ciało przebiega przyjemny dreszcz. - ta sukienka jest bardzo krótka - szepcze mi do ucha, a ja wciągam głośno powietrze do płuc. O rany!
    - Jedziemy? - pytam szeptem, ponieważ na więcej mnie nie stać. To on tak na mnie działa. To Harry Styles. Uśmiecha się szelmowsko, a ja prawie mdleje. Przecież to niedorzeczne!
    - Tak, jedziemy.



***


     - Piękne miejsce - zasiadamy w ustronne miejsce, a więc doskonale pamiętał. Próbuję się rozluźnić i zaskakująco mi się to udaję. Czuję, że się odprężam. 
     - Uwielbiam to miejsce, zawsze tu przychodziłem z moimi... - urywa, a ja już wiem, że mówi o swoich byłych dziewczynach. - Napijesz się winna? - zmiana tematu, idealnie. 
     - Poproszę 
Do naszego stolika podchodzi piękno włosa brunetka. Chyba nie odgonimy się od dziewczyn. Nie spuszcza wzroku z Harry'ego, a jej policzki robią się czerwone. Trzepocze rzęsami. Patrzę na nią z szeroko otwartą buzią, a on nie zwraca na nią uwagi. To dość dziwne i nie powstrzymuję się od przewrócenia oczami. 
    - Pinot Gris - mówi miękko. Jego głos jest zmysłowy, obiecujący. Konspiracyjnie mi się przygląda. Co on chcę przez to powiedzieć? Zamawia danie, a ja już nie słucham, przyglądam się mu z zaciekawieniem, gdy idealnie komunikuję się z kelnerką. Z kelnerką, która na jego widok, prawie mdleje. 
    - Ana? - przywołuje mnie do porządku - co ty byś chciała? 
Zamieram i to jedyne co przychodzi mi na myśl. 
    - Poproszę to samo - odpowiadam szybko, nie zastanawiając się. Dziewczyna posyła mi blady, pełen zazdrości nieszczery uśmiech i odchodzi. - Ona nie powinna tu pracować - rzucam oburzona. 
Uśmiecha się szeroko. 
    - Czemu tak sądzisz? - jego rozbawienie jest oczywiste. 
    - Powinna być przyjemna dla wszystkich gości, gdy tym czasem do ciebie robi maślane oczy. 
    - Czyżbyś była zazdrosna? - śmieje się 
    - Nie! - rzucam - po prostu... była nieprzyjemna - dodaję cicho. Odwracam się i widzę zbliżającą się do nas dziewczynę. Chryste! Czy wina nie może przynieść nam kelner? - ale się uczepiła - syczę przez zęby. Harry posyła mi spojrzenie pełne rozbawienia, po czym zaczyna się śmiać. 
    - Pinot Gris - mówiąc szczerze nigdy nie piłam tego wina. Ona natomiast wkłada w tą nazwę, wszystko co najlepsze. Mam ochotę się napić! Stoi nad nami... wyczekująco?
   - Znam doskonale to wino, dziękujemy - Harry nie kryje rozdrażnienia. Odchodzi szybko zawstydzona. - nienawidzę tego, traktują tu wszystkich z taką klasą. 
   - Taka restauracja, taka obsługa - uśmiecham się blado. 
   - Chcesz tego, Ana? - upijam łyk wina, pyszne. 
   - Nie rozumiem. Co masz na myśli? - pytam. Cholera czy on ma na myśli nas, to nie doprowadzi do niczego. Oczywiście, że tego chcę. 
   - Nie chcę cię skrzywdzić - rzuca zaniepokojony. Czemu tak się dzieję? Z rozluźnionej atmosfery schodzimy na poważne tematy. Przyglądam się mu ze strachem. 
   - Dlaczego tak mówisz, Harry? Czemu sądzisz, że mnie skrzywdzisz? - teraz ja jestem zaniepokojona. "Uważam, że to nie jest chłopak dla ciebie, Ana" " Nie chcę, żebyś znowu płakała". 
   - Wiem to. Krzywdzę każdą dziewczynę - o rany! Nieruchomieje przez chwilę. Krzywdzi każdą dziewczynę? Co to ma znaczyć? W co ja się wplątałam? Już nie jestem rozluźniona, już nie... Próbuję zebrać myśli i zastanowić się nad tym. Wypijam automatycznie cały kieliszek wina. Harry wydaję się być zaskoczony, dolewa kolejną lampkę. Podchodzi do nas przystojny kelner. Gdzie się podziała ta dziewczyna? Cóż, na jej miejscu też bym już tu nie przychodziła. Uśmiecham się miło do chłopaka, a on obdarza mnie tym samym. Piękny ma uśmiech, z gracją biorę kieliszek i nie spuszczając z niego wzroku, ponownie zatapiam usta w trunku. Harry w końcu odkaszluje.
    - Poradzimy sobie, o ile wiem potrafimy zająć się jedzeniem - piorunuje wzrokiem kelnera, a ja patrzę na niego zszokowana. Sama bym się przeraziła. - wiem co robisz, Ana. W ogóle mi się to nie podoba.
    - Nie rozumiem o czym mówisz - poprawiam się speszona pod jego przeszywającym wzrokiem.
    - A ja myślę, że wiesz - dodaje lodowato. O nie! Nie! Nie! Nie chcę takiej atmosfery, nie chcę żeby był zły. Ponownie wypijam lampkę wina. Dolewa, tym razem z drwiącym uśmiechem. Coś knuje!



***


Kręci mi się w głowie od wina. Nie potrzebnie tyle wypiłam. 
   - Chyba powinniśmy już iść - mówię cicho. Próbuję wstać, ale ślamazarnie mi to wychodzi. Opadam drugi raz z rzędu. 
   - Tak sądzisz? - pyta drwiąco - upiłaś się, Ana. 
Czemu on mi to mówi? Boże, chyba nie dam rady wstać. Przymykam oczy. Co chciałam mu powiedzieć? 
   - Kupiłeś za dobre wino - odpowiadam pewnie. Patrzę na niego wygłodniałym wzrokiem, ależ ten mężczyzna jest przystojny. 
   - Już raz widziałem cię pijaną. Chyba jednak powinniśmy iść - uśmiecha się zmysłowo. Nawet w takiej sytuacji. Podnosi się i staję przy mnie, wyciągając rękę. Łapię ją, a on pochyla się nade mną i całuje delikatnie w usta. Chryste, ale go teraz pragnę. - idziemy! 
Podciąga mnie do siebie i mocno obejmuje w tali. Całuje w szyje i powolnym krokiem udajemy się do wyjścia.
Budzę się i o dziwo, nadal znajduję się w samochodzie. Co mnie obudziło?
   - Ana - szturcha mnie lekko w ramię - już jesteśmy mała. 
Rozglądam się zaniepokojona po samochodzie. Słabo wszystko widzę i rzucam mu wzrok pełen strachu. 
   - Co się stało? O co chodzi? - pyta bez tchu. - Ana!? 
   - Nie, spokojnie, nic się nie stało. - mrugam parę razy, aby mój obraz się wyostrzył. Świetnie, jakoś się udało. Zauważam inną dzielnicę. To z pewnością nie jest mój dom. - Gdzie jesteśmy? 
   - Pomyślałem, że pojedziemy do mnie, jesteś pijana - mówi niekoniecznie przekonany. Kiwam głową, mam ochotę go pocałować. Odpinam pasy i gramolę się na jego kolana. Biorę jego twarz w dłonie i da się zauważyć, malujące na jego twarzy zaskoczenie. Nieruchomieje, gdy pocieram delikatnie jego policzek. I nim ja odnajdę jego usta, on bierze je w posiadanie. Tak cudownie całuję, chcę więcej i więcej. Po prostu chcę z nim wszystkiego więcej. 
   - Och, Ana - jęczy, kiedy na rękach zanosi mnie do domu. 


***

Nic nie widzę. W domu jest ciemno, ale cudownie pachnie. Czuję się jak najbardziej bezpieczna w jego ramionach. Oddaję pojedyncze pocałunki składane przez długą drogę do sypialni. 
Kładzie mnie delikatnie na łóżko i obsypuje mokrymi pocałunkami szyję. Jego ręka krąży po moim ciele. Rozchyla nogą moje uda i wtedy coś się we mnie kumuluje. 
    - Boję się. - szepczę do jego ucha, a on momentalnie zamiera w bezruchu. Podnosi głowę i patrzy na mnie przeszywającym wzrokiem, speszona odkręcam głowę. Łapie mnie delikatnie za brodę, a ja wciągam powietrze. 
     - Naprawdę? - kiwam głową nieśmiało - nie bój się.
Muska delikatnie moje usta, nawet go nie poczułam. Patrzy na mnie wyczekująco, a ja próbuję stąd nie odejść, próbuję zostać na ziemi i nie fantazjować. Chcę go. 
      - Jeżeli tego nie chcesz, nie zrobię tego. 
      - Chcę - odpowiadam pośpiesznie, a mój głos jest nieco schrypnięty, podobny do jego. 
      - Na pewno? 
      - Uważaj, bo się jeszcze rozmyślę! - uśmiecha się szeroko. To cudowny widok. Jest taki wesoły. 
      - A więc będę tym pierwszym... czuję się zaszczycony, Panno Jones. 
     - Mimo wszystko, również czuję się zaszczycona, Panie Styles - uśmiecha się i ponownie rozchyla moje nogi, bacznie mi się przyglądając. Pochyla się, nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. Wiem co chcę zrobić. Poddaję się mu. Całuje wewnętrzną część mojego uda i powoli dochodzi tam. Oddycham głęboko i mam wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Wsuwa delikatnie palce, a ja wypinam ku niemu biodra. Och to takie przyjemne. 
Jestem na skraju, gdy nagle przestaje. Wstaje i wyjmuje z szuflady paczuszkę. Rozrywa ją szybko i zakłada. 
     - Będę delikatny, obiecuję - szepcze, a we mnie wzbiera się radość. Tak bardzo go teraz pragnę, chcę go powitać. Chcę go przyjąć całego i tylko jego. Delikatny ból przeszywa moje ciało. Zanurza się we mnie rozkosznie, całując każdy zakamarek mojej szyi. 












~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czuję, że spieprzyłam ten rozdział :( Brakło mi ostatnio weny, chyba przelałam ją już na opowiadanie o moim życiu :) 
Mam głęboką nadzieję, że w końcu pojawią się komentarze! 
Miłej majóweczki życzę! 
Nic mi już nie pozostaje życzyć, jak miłego czytania :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz