Rozdział
piąty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Spotkamy się jutro? – słyszę coś pomiędzy,
nie jestem w stanie myśleć. W jego głosie słychać nadzieję. Dlaczego to robi?
Wzdycham ciężko i decyduję się na ruch.
- Nie wiem, Harry, naprawdę nie wiem.
Zaskoczyłeś mnie.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Przepraszam, po
prostu… czułem taką potrzebę. Uwierz, to sama prawda.
- Chciałabym uwierzyć. Nie mogę pojąć czemu
cię interesuje.
- Niesamowicie mnie to dziwi. Czemu nie
uważasz, że jesteś atrakcyjna, Ana? Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną.
Schylam
głowę zakłopotana, nie chcę ciągnąć tego tematu, nie potrafię za długo skupiać
się na mojej osobie. Jego wyznanie wywołuje u mnie radość, w końcu działa na
mnie jak nikt inny. Z drugiej strony czuję się kompletnie niepewnie w tej
sytuacji. Najbardziej dołująca część mojego życia. Wydaję mi się, że za długo
myślę… chyba jednak mi się nie wydaję. Harry ciężko wzdycha.
- Nie zdajesz sobie z tego sprawy, prawda? –
mówi cicho, a mnie zasycha w gardle. O rany! To działa na mnie dezorientująco.
Niech on mi najlepiej nie zadaje teraz żadnych pytań. Proszę. Siedzę w
bezruchu, a mam jedno wspaniałe wyjście. Po prostu wybiec pędem z tego
samochodu. Coś jednak mnie przyciąga. Ta elektryczność pomiędzy nami. To
uczucie, które jednocześnie mnie zabija i wzmacnia. Co mam mu powiedzieć? Jak
ułożyć wszystko w jedną logiczną całość? Nim zdążę, jednak coś z siebie
wydusić, łapie mnie za dłoń i delikatnie masuje. Jego dotyk! Nie!
- Jeżeli będziesz mnie dotykał, nic od
siebie nie dodam – szepczę, prawie niesłyszalnie. Zdziwiony cofa swoją rękę.
- Dobrze. Teraz możesz mówić – zamykam oczy,
aby choć na chwilę móc się skoncentrować. To dość trudne. Biję się z własnymi
myślami. „No dalej, Ana, dasz radę” – krzyczy moja podświadomość. Waham się
czego słuchać. „No dalej!” „No dalej!”
- Tak masz rację, nie zdaję sobie z tego
sprawy. Od zawsze tak było. Nawet jeżeli ktoś mnie przekonywał, że jest
inaczej, stawiałam na swoim. Wiesz? Nie przeszkadzało mi to. Naprawdę. Nie
czuję się z tym źle. – odpowiadam nie jąkając się – Było tak, dopóki ty,
onieśmielający facet bez kompleksów, wyrywający wszystkie laski, próbujący
wmówić mi, że jest inaczej i zadziwiająco ja chcę w to uwierzyć – syczę przez
zaciśnięte zęby
Wzdryga się.
- Wyrywający wszystkie laski? – powtarza
cicho.
- Poważnie tylko to usłyszałeś?
- Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie – jest
zdenerwowany i doskonale wie, że to widać. Dlaczego? – Rozgryzłaś mnie jak nikt
inny. To próbuje ci powiedzieć. Wtedy kiedy, prawie wpadłaś mi pod samochód z
powodu twojej bezmyślności – warczy – mój boże, Ana, byłem przerażony! Gdyby
mnie tam nie było… wolę nie myśleć co by się stało – ponownie się wzdryga –
wpadłaś w moje ramiona, taka bezbronna, niewinna. Poczułem twój strach. To było
okropne. Nie chciałem tego czuć, a ty chciałaś żebym cię pocałował, ale ja
wiedziałem jak może się to skończyć. Nie chcę cię skrzywdzić, rozumiesz? –
kiwam głową zdezorientowana.
- Harry… - mój głos łamie się, gdy tylko
wypowiadam jego imię. Właściwie co chcę mu powiedzieć? Łapie mnie za dłoń, a ja
już nawet go nie ostrzegam. Ściskam ją mocno.
- Obiecaj mi, że się jeszcze spotkamy – jest
wyczekujący, jest kochany. Chcę go. To cała prawda.
- Obiecuję – uśmiecham się blado. Puszczam delikatnie jego dłoń, a on obdarza mnie zmysłowym uśmiechem. Mięknę i zastanawiam się czy oby na pewno zdołam wyjść z samochodu. Szybko to robię, a stojąc już przy wejściu, odwracam się i macham nieśmiało ręką na pożegnanie.
- Obiecuję – uśmiecham się blado. Puszczam delikatnie jego dłoń, a on obdarza mnie zmysłowym uśmiechem. Mięknę i zastanawiam się czy oby na pewno zdołam wyjść z samochodu. Szybko to robię, a stojąc już przy wejściu, odwracam się i macham nieśmiało ręką na pożegnanie.
***
Wchodzę
zupełnie wyczerpana. Alka stoi w wejściu uśmiechnięta. Widząc moją minę,
otwiera szeroko buzię. Nie znoszę kazań!
- Co. Ci. Się. Stało? – pyta, wzrok ma
jednak łagodny, czyli tak jak zawsze. Coś próbuje. Pytanie czy mam ochotę na
rozmowę? Może powinnam z nią porozmawiać. Jestem w zupełności jej winna
rozmowę.
- Jestem wykończona – odpowiadam szeptem –
do tego mam ogromne problemy, związane z moimi uczuciami. Nie wiem jak sobie z
nimi poradzić i tak cholernie chciałabym zostać sama, ale wiem, wiem, że chcesz
porozmawiać – i jak od dawna nie płakałam zanoszę się szlochem. Odkłada to co
trzyma w ręku i spokojnie podchodzi do mnie. Przytula mnie do siebie
delikatnie. Pachnie pięknie. Może nie jest to taki zapach jak Stylesa, ale jest
moją przyjaciółką, to zapach otulający, orzeźwiający. Płaczę jej w ramię i
delikatnie pocieram nosem.
- Przecież wiesz, że zawsze pragnę
informacji. Jesteś moją przyjaciółką Annie. – głaszcze mnie delikatnie po
głowie – chodzi o niego, prawda? Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wysyłając
ciebie na ten wywiad. Mógł być to chociaż by Anthony lub ten jego przystojny
przyjaciel – śmieje się – nawet zapomniałam jego imienia. Cóż, teraz jest moim
wrogiem, od kiedy chciał cię wykorzystać.
- Nie chciał mnie wykorzystać. – mruczę pod
nosem prawie niezrozumiale.
- Harry sądził inaczej. Tak, rozmawiałam z
nim. Był wściekły na Erica, myślałam, że go zabije.
- Słucham? – niedowierzam. Najwidoczniej,
kiedy odleciałam w jego ramiona mdlejąc, musiał wrócić do klubu.
- Tak, kochanie. Chyba był zazdrosny. Tak
przynajmniej wnioskuje z mojego punktu widzenia. Anthony był pod wrażeniem.
Szczerze go nie znam. Wydaję mi się jednak, że to nie chłopak dla ciebie. To
tylko moje zdanie, pamiętaj. Wybór należy do ciebie. Nie chcę cię do niczego
zmuszać, poza tym i tak wiem, że postawisz na swoim. Jednak płaczesz przez
niego, tak?
Kiwam
nieśmiało głową, a ona wzdycha.
- Coś ci zrobił?
- Nie! – zaprzeczam od razu oburzona.
- W takim razie nie widzę powodu do płaczu,
za bardzo się tym wszystkim przejmujesz, Ana. Coś ci powiedział.
- Powiedział, żebym nigdy go nie opuszczała
– i w tym tkwi problem. Ala jest zaskoczona i nie wie co powiedzieć. Ona zawsze
ma na wszystko odpowiedź. Ale to fajne. – widzisz? I jak tu nie płakać, co? To
frustrujący człowiek. Nie mam pojęcia, co on ma na myśli, mówiąc, żebym go nie
opuszczała. Onieśmiela mnie.
- Musisz zacząć się z nim komunikować, może
w tym kwi problem. On chcę wiedzieć o czym myślisz, a ty pragniesz tego samego.
– przyłapuję się na tym, że lekko ziewam. Jestem zmęczona – kładź się już spać.
Pogadamy jutro. – całuje mnie delikatnie w policzek – Dobranoc, Ana.
- Dobranoc – mówię cicho i pędem zmykam do
sypialni. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Przytłaczające wiadomości. Nie
wytrzymuję więcej presji… to chyba nie będzie koniec mojego płaczu. Łzy ciekną
powoli, ale kojąco pomagają. Łkam cicho w poduszkę i rozkoszuję się tym, że
Alka mnie nie usłyszy.
***
Jest mi za
gorąco. Nieudolnie próbuję otworzyć oczy. Całe się kleją od płaczu. Cholera.
Wstaję nie chcąc więcej przytłaczać się myślami, które prowadzą do nikąd.
Słyszę jak ktoś krząta się po kuchni, a to oznacza, że Alka jeszcze nie wyszła.
W stanie okropnym udaję się powoli do miejsca hałasu. Zamieram.
Harry
uśmiecha się od ucha do ucha, po czym całkowicie zmienia mu się nastrój,
blednie.
- Płakałaś? – szepcze smutno. Chryste, skąd
on to wie? Jestem zaskoczona. Co mam mu do cholery powiedzieć? O rany, to
trudniejsze niż myślałam. – Płakałaś. To przeze mnie?
- Harry…
- Rany, Ana. Nawet nie próbuj kłamać,
jesteś cała rozmazana. Chodź – ciągnie mnie przez całe mieszkanie, zapoznał się
z nim. Kto go wpuścił? Alka? Prowadzi mnie do łazienki. – Siadaj – rozkazuje władczym
tonem. Nawet nie próbuje się przeciwstawiać. Posłusznie robię co mi karze – Oczy
zamknięte. – czy on będzie mi zmywał makijaż, który z mojego przemęczenie nie
był zmyty wczoraj? O boże! On naprawdę to robi. Delikatnie pociera wacikiem
moje oczy. To nawet cudowne uczucie.
- Dziękuję – mruczę cicho, gdy on przygląda
mi się smutno z troską i zakłopotaniem. Nie! Łapie mnie za dłoń, pociera lekko
knykcie i z powrotem prowadzi do kuchni. Będę musiała z nim porozmawiać…
niestety. Siadam przy stole, gdzie naszykowane jest już śniadanie. Przypomina
mi się pobudka w jego sypialni i przepyszne śniadanie. Przyglądam się
zaciekawiona wszystkiemu. Wygląda pięknie. Jestem głodna? Chyba jak wilk.
- Jedz – nakazuje widząc, że nie czynie się
na żaden ruch. Spoglądam na niego. Oczy mu się powiększają, gdy wyłapuje mój
wzrok. Przymyka oczy – Jedz, Anatastazja, pogadamy później – odpowiada na moje
niezadane pytanie. Och.
- Kto cię tu wpuścił? – uśmiecha się w
końcu. To cudowny widok. I nie wiem czy to z powodu tego, że jem, czy może z
zadania tego banalnego pytania.
- Twoja przyjaciółka – uśmiecha się jeszcze
szerzej.
- Nazywa się Alicja. – ganię go lekko.
Spogląda na mnie z uznaniem, kompletnie nie wiem czemu.
- Tak. Trudno było ją przekonać, ale jakoś
dałem radę. Nie była przekonana do tego, aby mnie tu wpuszczać.
- Co robiłeś przez cały ten czas? – pytam zaciekawiona.
- Chętna informacji? Z początku pozwoliłem
sobie na zwiedzanie mieszkania. Nie mogłem znaleźć twojej sypialni – śmieje się
– w końcu dotarłem do celu. Mógłbym patrzeć na ciebie godzinami, kiedy śpisz. –
oblewam się szkarłatnym rumieńcem na takie wyznanie z jego strony.
- Patrzyłeś na mnie, gdy spałam? –
niedowierzam – przecież wyglądałam fatalnie.
Nieruchomieje.
- Wtedy nie zauważyłem – po uśmiechu nie
ma ani śladu – Czemu płakałaś, Ana? To przeze mnie prawda? – kiwam głową
niepewnie. Wzdycha.
- Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłeś,
dla mnie to za dużo.
- Rozumiem. – uśmiecha się blado – czuję się
z tym beznadziejnie. Myśl, że płakałaś przeze mnie jest przytłaczająca. Nie rób
tego więcej, proszę.
- Nie mogę ci tego obiecać. – mówię cicho.
Och. Czego on ode mnie oczekuje? Właściwie to jest mój powód do rozmyśleń. To
jest moje niezadane pytanie, na które chciałabym znać odpowiedź. Dlaczego
akurat ja? Czemu wybrał mnie? Jest wiele dziewczyn, a on wybrał właśnie mnie.
Nie rozumiem tego. Rozluźnionej atmosfery brak. Zamieniła się ona na napiętą i
wcale nie chcę zaczynać tak dnia.
-
Chciałbym cię dzisiaj zabrać na kolację, okej? – pyta poważnie, a mnie brak
tchu. Kolacja?
- Dobrze, zgadzam się.
- W takim razie przyjdę po ciebie
wieczorem. Teraz muszę iść do studia. – unoszę brwi pytająco. – no wiesz, tam się nagrywa piosenki – wydaję
się być rozbawiony. Mrużę oczy.
- Nie wiedziałam, dziękuję, że mnie
oświeciłeś, Styles – mówię ironicznie. Śmieje się, cudowny dźwięk, to szczery
śmiech.
- Naprawdę będę się już zbierać – mówi przepraszająco
– Pamiętaj. Dzisiaj wieczorem
- Tak tak, pamiętam – uśmiecha się szeroko
i wstaję od stołu
- Jest Pani miłym towarzystwem, Pani Jones.
- Jest Pani miłym towarzystwem, Pani Jones.
- Pan również, Panie Styles – i pierwszy
raz udaję mi się uśmiechnąć naprawdę miło i szczerze. Momentalnie przypomina mi
się nasze pierwsze spotkanie. Był… władczy.
Odprowadzam
go do drzwi. Mam na sobie jedynie za dużą bluzkę. O rany, czuję zakłopotanie i
dźwięcznie wciągam powietrze. Odkręca się.
- Do zobaczenia, Panno Jones. – ujmuje moją
brodę. Czując jego delikatny dotyk palców przebiega mnie przyjemny dreszcz, to
elektryczność. Mam nadzieję, że mnie pocałuję, jednak tego nie robi, całuje mój
nosek. – nie pora na to, Ana. – szepcze konspiracyjnie do ucha, a ja się
rozpływam i oblewam rumieńcem – O co chodzi? – pyta bez tchu, kiedy nieśmiało
dotykam jego klatki piersiowej. Przenoszę wzrok na siebie.
- To przyjemny widok dla oka – uśmiecha się
szelmowsko. Chryste. To takie seksowne. Nie chcę, żeby odchodził.
- Chcę, żebyś został – mówię cicho.
- Kusisz mnie, Ana. Naprawdę chcę zostać i
jeżeli nadal będziesz mnie dotykać, zapewne to zrobię. Muszę iść, zobaczymy się
wieczorem. – brzmi to jak obietnica, dlatego odpuszczam i obdarzam go
nieśmiałym uśmiechem.
- Do zobaczenia, Panie Styles
Kuszę? A to
niespodzianka!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zmagałam się z tym rozdziałem. Szedł mi słabo. Nie mam pojęcia czy się spodoba, jednak mam gorącą nadzieję, że tak będzie. Czeka mnie cholerny stres tego tygodnia, musiałam się właśnie "odstresować". Chciałabym oczywiście, aby pod rozdziałem pokazały się również komentarze, których pod ostatnim wpisem nie było wcale.
To naprawdę, ważne. Wtedy wiem, że piszę także dla kogoś innego, nie tylko dla siebie :)
Miłego czytania :)