Rozdział drugi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Teraz muszę zmierzyć się tylko z moją wścibską przyjaciółką. Tak
bardzo chcę uniknąć tego spotkania, że udaję się na kawę do pobliskiej
kawiarenki. Siadam odlegle od rzeczywistości i zastanawiam się nad tym całym
zdarzeniem. Co to był za chłopak ? Patrzę przez szybę i widzę ludzi. Ludzi
pędzących szybko nie wiadomo w jakim celu. Ja chciałabym, aby czas w tej chwili
się zatrzymał. Nie musiałabym przejmować się moimi nieodgadnionymi uczuciami.
"Po co się na to zgodziłaś Jones ? Po co był ci ten wywiad ?" - syczy
moja podświadomość. Przewracam oczami i wyciągam telefon z kieszeni mojego
płaszcza.
- Ana ? - w słuchawce słyszę schrypnięty głos Alki, a
serce rozpada mi się na drobniutkie kawałeczki. Już nawet nie jestem na nią
wściekła. Wzdycham
- Co się stało ? - pytam z nagłym rozdrażnieniem. O
rany!
- Martwię się po prostu. Gdzie jesteś ? - pyta ze
skruszeniem.
- Nie martw się, Alka. Zaszłam do kawiarni, już się
zbieram. - odpowiadam pospiesznie. - zresztą porozmawiamy w domu - syczę.
- Jesteś na mnie zła ? - w jej głosie słychać
zdumienie. Nie wierzę, że nie wie o co chodzi... Jestem totalnie zawstydzona i
zdenerwowana pytaniem "Czy jest Pan gejem, Panie Styles?". To
zostanie mi długo w pamięci.
- Porozmawiamy w domu. - rozłączam się, zostawiam
napiwek i wychodzę.
Wsiadam do samochodu, a ręce trzęsą się niesamowicie. Ledwo co
trafiam w stacyjkę i przeklinam szeptem.
- Cholera jasna! - wykrzykuję w końcu. Opieram się
wykończona o siedzenie i biorę kilka głębokich wdechów. Wdech i wydech, wdech i
wydech. Powtarzam czynność i w końcu ruszam. Ruszam zmierzając się z tym
wszystkim.
- Jej, Ana. Co ci się stało ? –
wchodzę cała pobladła i zmęczona. Próbuję wyglądać na najbardziej zdenerwowaną
osobę. Nie udaję mi się jednak i patrzę na nią łagodnie. – słyszysz mnie ? Ana!
– beszta mnie, a ja ziewam głośno.
- Jestem wykończona! Daj
mi się położyć spać. – wzdycham.
- Żartujesz ? – próbuje
krzyknąć, ale kaszel jej na to nie pozwala. Zanosi się szlochem. Ona się dusi.
Momentalnie otwieram szeroko oczy. Chryste, Alka! Klepie ją po plecach,
próbując przywołać do porządku. Podnosi lekko dłoń do góry, dając mi do
zrozumienia, abym przestała. – Przepraszam. No więc ? Opowiadaj. Chcę wiedzieć
wszystko, bez wyjątku.
- Nie dziś. Nie teraz.
Proszę. – błagam ją z przymrużonymi od zmęczenie oczami. Unosi brwi do góry,
ale spojrzenie ma łagodne.
- W porządku. Masz racje,
jesteś wykończona, kładź się spać. Jutro – wskazuje palcem wskazującym prosto
na mnie – chcę dokładne streszczenie wywiadu, rozumiemy się ? – głos stara się
mieć władczy, ale widzę, że przez jej twarz przemyka cień rozbawienia.
Uśmiecham się blado.
- Jasne. – odpowiadam
szybko i kieruję się do pokoju.
Rzucam się na łóżko i w ubraniu odpływam w niespokojny sen.
Śnie o mężczyźnie z bujnymi lokami i niebiesko-zielonymi oczami.
To takie frustrujące.
Budzę się wcześnie, zupełnie nie w moim stylu.
W głowie mam za dużo myśli i jedyne na co teraz mam ochotę to
kąpiel. Schodzę z łóżka i pośpiesznie udaję się do toalety. Patrząc w lustro
zastanawiam się nad swoją urodą. Cóż, sporo się nie zmieniłam od ostatniego
roku studiów. Zdejmuję powolnie ubrania i napuszczam wody do wanny. Zapach jest
niesamowicie kojący i już zapominam o połowie problemów, które mnie otaczają.
***
-
Zrobiłam śniadanie. Może teraz wszystko mi opowiesz – mówi Alka z kuchni, a ja
mam ochotę uciec stąd jak najprędzej do roboty. Czy ta dziewczyna da mi
odrobinę spokoju ?
- Wiesz, szczerze mówiąc…
- Wiem co chcesz powiedzieć. Nawet nie ma takiej mowy. – wchodzi mi w
słowa.
- O rany! Co chcesz wiedzieć ? – pytam z rozdrażnieniem. Patrzę na nią
beznamiętnie, a ona unosi lekko brwi do góry. Oblewam się rumieńcem.
- Przystojny prawda ? – pyta, a ja zamieram z widelcem w połowie drogi
do ust i z otwartą buzią przyglądam się
jej, jakby powiedziała coś dziwnego. Czyli jednak wszystko wiedziała i nie
chciała mi nic powiedzieć! – naprawdę żałuję, że to nie ja poszłam na ten
wywiad. To była świetna okazja – kontynuuje. – wiedziałam, że ci się spodoba.
Patrzę na nią zdumiona. Chyba nie
dam rady nic powiedzieć.
- No powiesz coś w końcu ? – beszta mnie głosem niemal władczym – chcę
wszystko wiedzieć – woła z entuzjazmem popijając sok pomarańczowy.
- Co. Ci. Przyszło. Do. Głowy. ? – pytam stopniowo.
- Nie rozumiem o czym mówisz. – śmieje się w głos. Chryste!
- Nie wierzę, że napisałaś to pytanie na kartce. Przecież mogłam go tym
urazić. Zresztą najpewniej to zrobiłam. – syczę przez zaciśnięte zęby.
- Ana, nie bez powodu to pytanie zostało zadane. Chodzą plotki, że ten
chłopak jednak jest gejem. Odpowiedział inaczej ?
- A co miał odpowiedzieć ? Miał powiedzieć, że nim jest ? – warczę.
- Spokojnie, Ana! Daj mi po prostu te notatki, chcę to wszystko
przejrzeć i poprawić.
Dukam coś niezrozumiale pod
nosem. – naprawdę nie znasz tego zespołu ? – pyta
- Cóż, idąc na ten wywiad, nie wiedziałam nawet, że ta osoba gra w
zespole! – ponownie syczę ku jej rozbawionej minie.
- Przepraszam, przepraszam cię Ana! Idę poprawiać, a ty pewnie spieszysz
się do roboty. Pa! – rzuca na odchodne i znika w swoim pokoju. Przewracam
teatralnie oczami. Zakładam płaszcz i ruszam do pracy.
Staję w drzwiach już nieco
spóźniona i zamieram widząc minę Pana Clarka. Idzie pewnie w moją stronę z
rozgniewaną miną. Ojej, nie jest dobrze.
- Jones – syczy. Przecież zawsze zwraca się do mnie po imieniu.
- Panie Clark. Najmocniej przepraszam, to już się więcej nie powtórzy. –
dukam zdezorientowana. Czuję się jak niesforne dziecko. Wzrok mu łagodnieje.
- Ana, Ana, Ana. Co ja mam z tobą zrobić dziecko ? – pyta pozbawiony tej
wcześniejszej wrogości. Pan Clark ma nie więcej jak 50lat. Patrzy na mnie
pytająco unosząc brwi do góry.
- Jeszcze raz przepraszam – patrzę na niego błagalnie.
- Dobrze już dobrze, ale zmykaj już do pracy. – mówi. – Stałem przy
ladzie całe 15 minut – syczy – jak ty to wytrzymujesz ?– kontynuuje. Uśmiecham
się do niego życzliwie.
- Jakoś to znoszę. – mówię szeptem i odchodzę.
Ostatni dzień w pracy nie należy
do tych wspaniałych. Już po godzinie jest nudno i mam ochotę stąd wyjść.
Opieram się dłonią o blat i wystukuję jakiś nieznany mi rytm. Kto niby chciałby
kupić teraz narzędzia czy farby ? Może poszłabym już do domu ? Nie, nie. Jak
najszybciej odsuwam od siebie tą myśl. Pan Clark wściekłby się na mnie i mimo
tego, że on nie potrafi długo się na mnie gniewać… nie ryzykuję. Momentalnie
staję jak na baczność, gdy słyszę dźwięk sygnalizujący wejście jakiejś osoby.
Poprawiam mundurek roboczy i unoszę wzrok do góry. Chryste!
- Dzień Dobry, Anastazjo. – wita mnie, miękko wypowiadając moje imię.
Harry Styles, we własnej osobie w moim sklepie… w sklepie Pana Clarka.
- Dzień Dobry. – dukam niesłyszalnie. Mój głos jest niemal głośniejszy
od szeptu. Wlepiam wzrok w blat i odzywa się ta moja niekłamana nieśmiałość.
Dlaczego przy nim tak właśnie się czuję ? – potrzebuję Pan czegoś ?
Prycha.
- Daj spokój. Harry. – podaję mi dłoń, a ja niepewnie ją ściskam.
- Anastazja. – odpowiadam równie niepewnie i oblewam się szkarłatnym
rumieńcem. Jezu! Co za człowiek. Uśmiecha się szeroko.
- A więc, czego potrzebujesz, Harry ? – pytam akcentując słodko jego
imię. Unosi brwi do góry. Nie spuszczam wzroku, a otwieram szeroko oczy i przyglądam
się mu beznamiętnie. A to nowość!
- Potrzebuję taśmy malarskiej. – kiwam głową ze zrozumieniem. I wychodzę
za lady. „Kochana tylko nie zemdlej” – śmieje się moja podświadomość, a ja
przewracam oczami.
- Proszę. – wskazuję na drogę przede mną.
- Panie przodem. – uśmiecha się. Och, ten uśmiech mnie onieśmiela.
Ponownie przewracam oczami ku obecności Stylesa. Ruszam przed siebie. Schylam
się do odpowiedniej szufladki.
- Proszę sobie wybrać, jakiej szerokości. – wypowiadam to miękko i
seksownie. Ciekawe czemu ? Staję za nim, przyglądając się z ciekawością. Jest
przystojny… w każdym calu! Schyla się i wyjmuję taśmę średniej szerokości. Och.
- Ta będzie idealna. – podaję mi ją z uśmiechem i celowo dotyka mojej
dłoni. Jego uśmiech jest zaraźliwy.
- To wszystko ? – pytam ledwo słyszalnie. Głos mi drży. Nagle, nie
wiadomo czemu, blednę.
- Hej, wszystko w porządku ? – jego głos jest taki kojący, że działa na
mnie orzeźwiająco. Patrzy na mnie z niepokojem i z czym jeszcze ? Ze strachem ?
Dotykam czoła. Gorące.
- Myślę, że tak. Tak, chyba nic mi nie jest. – O czym ja mówię ?
Przymykam oczy. Otwieram je i widzę, że przygląda nam się syn Pana Clarka,
James. Mruży oczy, po czym szybko do nas podchodzi.
- Przepraszam na chwilę. – patrzę przepraszającym wzrokiem na Harryego i
odchodzę. Nim James zdąży do nas dojść, ja go w tym wyprzedzam. Patrzy na mnie
z uczuciem. O rany!
- Cześć, Ana. – stara się być naprawdę miły. Bierze mnie w ramiona i
okręca mną dookoła. Cóż, przypominając sobie moje samopoczucie z przed chwili,
nie robi mi to dobrze. Chichoczę jednak. Z daleka widzę jak Harry mruży oczy, a
wzrok ma tak lodowaty, jak wtedy kiedy zadałam mu to okropne pytanie.
- Tak, James. Ja też się cieszę, że cię widzę. – śmieje się dalej. W
końcu stawia mnie na ziemi.
- Kochana! Twój ostatni dzień w pracy, Clark pewnie cię męczy, prawda ?
- Nie powiedziałabym, że stanie za ladą jest czymś męczącym,
powiedziałabym raczej nudnym. – uśmiecham się życzliwie do kolegi.
- Masz rację. – mówi – a więc kim jest ten kolega, który zbliża się w
tej chwili do nas ? – ton głosu zmienił mu się na drwiący. Och.
- Anastazjo ? – mówi miękko, a ja odwracam się ze skrzywioną miną w
stronę Boga! Przygląda się Jemes’owi lodowatym spojrzeniem. Przenosi wzrok na
mnie i w oczach widzę zadziwiającą łagodność. Zadziwiająca zmiana nastroju!
- Tak, przepraszam.. – gestykuluję rękami, wskazując poszczególnie osobę
i przedstawiam ich sobie.
- Harry, ten Harry Styles ? – pyta z niedowierzaniem James. Czy tylko ja
nie znam tego człowieka ? Nie znałam… James, prawie skacze z radości, a ja
patrzę na niego beznamiętnie.
- Tak, miło mi. – uśmiecha się,
zadziwiająco lodowato.
- Ana, będę się zbierać. – uśmiecha się do mnie szelmowsko. – Panie Styles
– kiwa głową i znika. Momentalnie znika, a ja ponownie zostaję z Panem
lodowatym.
- Coś jeszcze ? – pytam łagodnie.
- Tylko to. – odpowiada szorstko wskazując taśmę malarską.
Cholera… czy ja go obraziłam ?
Biorę głęboki oddech i idę do kasy. Podnoszę wzrok na Stylesa i automatycznie
tego żałuję, wpatruję się we mnie uważnie. Poddaję mu reklamówkę z taśmą
malarską i staram się na uśmiech.
- Nie chciałabyś może umówić się na kawę ? – zaskakuje mnie tym pytaniem
i szeroko otwieram buzię. To musi wyglądać dziwnie… zresztą przecież ja nie
przepadam za kawą.
- Czemu nie… - dukam zdezorientowana. Uśmiecha się szeroko. Tak, że
prawie mdleję od tego widoku.
- W
takim razie wpadnę tu do ciebie. O której kończysz pracę ?
- Właściwie to mój ostatni dzień w pracy tutaj. – przyglądam mu się, a
on jakby się nad czymś zastanawiał i szukał odpowiednich słów. – możemy spotkać
się w kawiarence naprzeciwko.
Ponownie obdarza mnie swoim
cudownym uśmiechem.
- W porządku. Jutro w południe ? – pyta i
nim coś powiem podaję mi swój numer telefonu. Patrzę na niego sfrustrowana. –
Do jutra.
Odwraca się i już-już ma odchodzić. Mam ochotę opaść na zimną
posadzkę, wykończona tym przedstawieniem, odkręca się jednak, a mnie brak tchu.
- Ach. Jeszcze jedno. Cieszę się, że to ty przeprowadzałaś ze mną
wywiad, a nie Pani Wood. – uśmiecha się i ostatecznie wychodzi.
Cholera. Ten mężczyzna podoba mi
się i nic tego nie zmieni. To takie ekstremalne uczucie. Jakby trzymało nas
jakieś napięcie. Elektryczność. Przyjemna elektryczność… oblewam się
szkarłatnym rumieńcem i wzdycham głośno. Harry Styles. Człowiek, który w tej
chwili zmienia moje życie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi za nami. Tak strasznie się czuję. Jest fatalnie. Boli mnie głowa i nie wiem jakim cudem zdołałam to napisać. Tak bym chciała, żeby wszystko było idealnie.
Każdy by chciał!
Miłego czytania :)
Nie no ja tu zdycham. To jest genialne. Tak bardzo chcę wiecej! <3 Po postu super wychodzi ci opisywanie takich sytuacji jak w sklepie, normalnie jak bym była pomiędzy Anastazją,a Harrym i czuła to napięcie :D
OdpowiedzUsuńGenialne ? Jakże miło to słyszeć :)) Zapewniam Cię, że będzie więcej. Sytuacja w sklepie była dobra ? A właśnie myślałam, że wyszła mi najgorzej. W takim razie bardzo się cieszę i dziękuję :)
UsuńNo, no, no. Moim skromnym zdadniem bardzo ładnie :) Ale cholernie mi to przypomina pewną trylogię, o której wspomniałaś pod pierwszym rozdziałem. Przeczytałam jej 3 części, które spoczywają na półce i pamiętam z tego większość i powiem ci szczerze, że w ogóle mi to nie przeszkadza! Naprawdę, wcielenie się Harrego Stylesa w tajemniczego, nieobliczalnego i popierdzielonego na 50 sposobów Greya i Any w jakąś blondynkę? Świetne! Powiem także, że nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, ponieważ jestem pewna, że dodasz jakieś wątki od siebie.
OdpowiedzUsuńHm, interesujące połączenie.
Gratuluje pomysłu :)
Dziękuję za te wszystkie miłe słowa :) Doskonale zgadłaś Trylogię, którą miałam na myśli. Tak jak i Ty czytałam i wszystko bardzo dobrze pamiętam. Najbardziej boję się tego, że przesadzę z moimi "wiadomościami" na temat tej książki. Absolutnie, nie chcę wszystkiego skopiować. Tak bardzo się cieszę, że ta kombinacja Ci się podoba i tak, oczywiście dodam wątki od siebie :)
UsuńNo, no, no. Moim skromnym zdadniem bardzo ładnie :) Ale cholernie mi to przypomina pewną trylogię, o której wspomniałaś pod pierwszym rozdziałem. Przeczytałam jej 3 części, które spoczywają na półce i pamiętam z tego większość i powiem ci szczerze, że w ogóle mi to nie przeszkadza! Naprawdę, wcielenie się Harrego Stylesa w tajemniczego, nieobliczalnego i popierdzielonego na 50 sposobów Greya i Any w jakąś blondynkę? Świetne! Powiem także, że nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, ponieważ jestem pewna, że dodasz jakieś wątki od siebie.
OdpowiedzUsuńHm, interesujące połączenie.
Gratuluje pomysłu :)